"Przygotowanie do życia w rodzinie"

Redaktor: Administrator

21.08.2007.

Hits: 8146

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

...to książka pod redakcją Marii Ryś. Jej podręcznik dla szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych ukazał się w roku 1999. Jednak jego fragmenty krążące w Internecie dotarły do mnie dopiero jakieś pół roku temu. Książka idealnie pasowała do politycznych przekonań naszych czołowych postaci z Ministerstwa Edukacji, a jednak to poprzednia pani minister Krystyna Łybacka wprowadzała ją na listę ministerialną. Podręcznik wzbudził sporo kontrowersji. Dlaczego? Przeczytajcie sami...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Niestety nie mam "Przygotowania do życia w rodzinie. O miłości, małżeństwie i rodzinie", a więc nie jestem pewien, czy poniżej przytoczony tekst jest oryginalny, czy to jedynie zręcznie wykonany pastisz. Może ktoś posiadający książkę bedzie mógł wypowiedzieć się o autentyczności tekstu w komentarzach, pod artykułem. Księgarnia internetowa rozprowadzająca książkę (której obecnie nakład jest wyczerpany), pisze:

OŚWIADCZAMY, że krążące w internecie informacje o zawartości książki, pod śmiesznym tytułem "Jestem kobietą szczęśliwą..." są nieprawdziwe. Link do naszej strony jest najprawdopodobniej czystą złośliwością konkurencji! Komentowanie krążących po sieci bzdur na łamach naszego forum dyskusyjnego oraz wpisywanie recenzji przez osoby nie znające książki, a które opierają się o internetową propagandę jest bezsensowne i traktowane jako fałszywka.

A oto fragment tekstu (lub jego parodia) z podręcznika Marii Ryś:

(...) Jestem kobietą szczęśliwą. Rano wstaję razem z moim mężem i gdy on goli się w łazience, przygotowuję mu pożywne kanapki do pracy. Potem, gdy całuje mnie w czoło i wychodzi, budzę naszą piątkę dzieciaczków, jedno po drugim, robię im zdrowe śniadanie i głaszcząc po główkach żegnam w progu, gdy idą do szkoły. Zaczynam sprzątanie. Odkurzam, podlewam kwiatki, nucąc wesołe piosenki...

Piorę skarpetki i gatki mojego męża w najlepszym proszku, na który stać nas dzięki pracy Mojego męża, i rozwieszam je na sznurku na balkonie. W międzyczasie dzwoni często mamusia mojego męża i pyta o  zdrowie Swojego dziubdziusia. Teściowa jest kobietą pobożną i katoliczką, znalazłyśmy wiec wspólny punkt widzenia. Po miłej rozmowie, jeśli już skończyłam pranie i sprzątanie, które dają mi tyle radości i poczucie spełnienia się w obowiązkach, idę do kuchni i przygotowuję smaczny obiad dla naszego pracującego męża i ojca, który jest podporą naszej rodziny i dla naszych pięciu pociech. Kiedy już garnki wesoło pyrkoczą na gazie, a mieszkanie jest czyste, pozwalam sobie na chwilę relaksu przy płycie z Ojcem Świętym i robię na drutach sweterki i śpioszki dla naszej szóstej pociechy, która jest już w drodze, a którą Pan Bóg pobłogosławił nas mimo przestrzeganego kalendarzyka,  co jest jawnym znakiem Jego woli. Nie włączam telewizji, ponieważ płynący z niej jad i  bezeceństwo mogłyby zatruć wspaniałą atmosferę naszej katolickiej rodziny. Czasami haftuję tak, jak nauczyłam się z kolorowego pisma dla katolickich pań domu, albowiem kobieta nie umiejąca haftować nie może się w pełni spełnić życiowo. Kiedy moje dzieci wracają ze szkoły radośnie świergocząc, wysłuchuję z uśmiechem, czego dziś nauczyły się w szkole. Opowiadają mi o lekcjach przygotowania do życia w rodzinie, których udziela im bardzo miła pani z przykościelnego kółka różańcowego.

Córeczki proszą, abym nauczyła je szyć, ponieważ chcą być prawdziwymi kobietami, nie zaś wynaturzonymi grzesznicami z okładek magazynów, chłopcy natomiast szepczą na ucho, że na pewno nigdy nie popełnią tego strasznego grzechu, który polega na dotykaniu samych siebie, ani nie będą oglądać zdjęć podsuniętych przez samego Szatana. Karcę ich lekko za wspominanie o rzeczach obrzydliwych, lecz jestem szczęśliwa, że wczesne ostrzeżenie uchroni moich dzielnych chłopców przed zboczeniem i abominacją. Mój mąż wraca z pracy po południu. Witamy go wszyscy w progu, poczym myje on ręce i zasiada do posiłku, a ja podsuwam mu najlepsze kąski, aby zachował siłę do pracy. Potem mój mąż włącza telewizor i zasiada przed nim w poszukiwaniu relaksu, a ja zmywam talerze i garnki i zabieram jego skarpetki do cerowania, słuchając z uśmiechem odgłosów meczu sportowego w telewizji. Wieczorem kąpię nasze pociechy i kładę je spać. Kiedy wykąpiemy się wszyscy, mój mąż szybko spełnia swój obowiązek małżeński, ja  zaś  przeczekuję to w milczeniu, ze spokojem i godnością prawdziwej katoliczki, modląc się w myśli o zbawienie tych nieszczęsnych istot, które urodziły się kobietami, ale którym lubieżność Szatana rzuciła się na mózgi, które w obowiązku szukają wstrętnych i grzesznych przyjemności. Zasypiam po długiej modlitwie i tak mija kolejny szczęśliwy dzień mojego życia.

I żeby wszystko było jasne: w spisie podręczników VI Liceum nie znajdziecie tej pozycji.

LJ


Strona 12     Strona 14

Menu     Powrót do portalu Długosza