- Dwaj chłopcy podbiegają do policjanta:
- Panie władzo, szybko, nasz nauczyciel!
- Co
się stało? Napadli go?
- Nie, on nieprawidłowo
zaparkował...
- Nauczyciel napisał w
dzienniczku uczennicy:
- Pańska córka Zosia jest
nieznośną gadułą.
Nazajutrz dziewczynka przyniosła
dzienniczek z adnotacją ojca:
- To pestka gdyby pan
słyszał jej matkę!
- Nauczyciel napisał na
tablicy wzór chemiczny i otworzył dziennik:
-
Małgosiu, co to za wzór?
- To jest... No, mam to na
końcu języka...
- Dziecko, wypluj to szybko! - mówi
nauczyciel. - To kwas siarkowy...
- Przedszkole. Jasio zaczyna
zwalać na podłogę wszystkie zabawki z półek. Pani go
pyta:
- Co robisz Jasiu?
- Bawię się.
- W
co?
- W "cholera, gdzie są klucze do samochodu"
- W przedszkolu Jasiu
siedzi na nocniczku i płacze.
- Dlaczego płaczesz? -
pyta pani wychowawczyni
- Bo pani Zosia powiedziała,
że jak ktoś nie zrobi kupki to nie pójdzie na spacer.
- I co? Nie możesz zrobić...
- Ja zrobiłem, ale
Wojtek mi ukradł !!!
- Na zakończenie roku szkolnego dyrektor
zwraca się do uczniów.
- Życzę wam przyjemnych
wakacji, zdrowia i żebyście we wrześniu wrócili
mądrzejsi.
- Nawzajem - odpowiada młodzież.
- O czym powinni pamiętać nauczyciele wychowania
seksualnego?
- Aby nie zadawać prac domowych!
- Nauczyciel matematyki wyjaśnia dzieciom,
że połowy są zawsze równe.
Po chwili dodaje:
-
Co będę wam dużo tłumaczył i tak większa połowa nie
zrozumie.
- Nauczycielka pyta sie
dzieci, jakie znają nazwy waluty. Uczniowie wymieniają:
złotówka, funt, euro... a Jasiu z końca sali krzyczy razy!
- Gdzie
jest taka waluta Jasiu? - pytała zdziwiona nauczycielka
- Nie wiem - odpowiada Jasiu - ale chyba dobrze
stoi, bo siostra przyszła do domu w eleganckim futrze i
mówiła, że tylko dwa razy za nie
dała.
- Jasiu:
- Przyniosłem dziś do szkoły
dwie kanapki!
Nauczycielka matematyki:
- Jasiu,
wyrażaj się poprawnie! Mówi się dwuelementowy zbiór
kanapek.
- Przed wizytacją w szkole nauczyciel
ustala:
- Jak o coś zapytam, niech zgłaszają się
wszyscy. Ci, co wiedzą prawą ręką, ci co nie wiedzą
lewą...
- Pani przedszkolanka pomaga
dziecku założyć wysokie, zimowe butki. Szarpie się,
męczy, ciągnie...
- No, weszły!
Spocona siedzi
na podłodze, dziecko mówi:
- Ale mam buciki
odwrotnie...
Pani patrzy, faktycznie! No to je
ściągają, mordują się, sapią... Uuuf, zeszły! Wciągają
je znowu, sapią, ciągną, ale nie chcą wejść..... Uuuf,
weszły!
Pani siedzi, dyszy a dziecko mówi:
- Ale
to nie moje buciki....
Pani niebezpiecznie zwężyły
się oczy. Odczekała i znowu szarpie się z butami...
Zeszły!
Na to dziecko :
-...bo to są buciki
mojego brata ale mama kazała mi je nosić.
Pani
zacisnęła ręce mocno na szafce, odczekała, aż przestaną
jej się trząść, i znowu pomaga dziecku wciągnąć buty.
Wciągają, wciągają..... weszły!.
- No dobrze - mówi
wykończona pani - a gdzie masz rękawiczki?
- W
bucikach.
- - Nasza nauczycielka
mówi sama do siebie, czy wasza też?
- Nie, nasza
myśli, że jej słuchamy!
- Czym różni się Spartanin od nauczyciela?
Otóż, dawniej Spartanin zastanawiał się nad tym,
czy po bitwie wróci do domu z tarczą czy na tarczy?
Natomiast nauczyciel zastanawia się co miesiąc czy mu
starczy, czy nie starczy?
|